Tesla Model 3 z zasięgiem 150 km. Sam producent nie chce, żeby ktokolwiek ją kupił
Często mówi się, że Polacy są mistrzami kombinowania i obchodzenia przepisów. Zyskaliśmy właśnie mocnego konkurenta w tej "dyscyplinie" – Elona Muska. Tesla zaczęła oferować nowy najtańszy model tylko po to, aby przechytrzyć kanadyjskie przepisy.
03.05.2019 | aktual.: 13.03.2023 14:11
Samochody elektryczne nie są tanie, więc wiele krajów stosuje zachęty finansowe, aby zwiększyć sprzedaż modeli zeroemisyjnych. Nie jest tajemnicą, że kibicem takich przepisów jest Elon Musk – w końcu pomaga to jego firmie. Szef Tesli już chwalił rząd norweski za politykę zachęcającą do zakupu samochodów elektrycznych. Jednak w Kanadzie sytuacja wygląda nieco inaczej.
Kanadyjskie władze przyjęły założenie, że dopłaty do samochodów elektrycznych mają trafiać do tych, dla których naprawdę mają kluczowe znaczenie przy decyzji, czy wybrać auto na prąd. Oznacza to, że państwo daje 5 tys. dol. kanadyjskich, ale tylko na samochody, których cena podstawowa nie przekracza 45 tys. dol. kanadyjskich. W ten sposób dopłaty nie mają dotyczyć samochodów luksusowych.
Tesla Model 3 może nie jest samochodem ze szczególnie wysokiej półki, ale dobre osiągi, stosunkowo pokaźny zasięg na jednym ładowaniu i modna metka tworzą nawet z najtańszego modelu amerykańskiej marki auto, które można nazwać produktem premium. Niezależnie od tych rozważań jedno jest pewne – Model 3 "nie łapał się" na kanadyjskie dopłaty, jak np. kosztujący 40 698 dol. kanadyjskich Nissan Leaf.
Tesla znalazła jednak na to sposób. Przepis mówi, że limit 45 tys. dol. dotyczy wersji podstawowej, a dopłatę można uzyskać również na odmiany tego samego modelu kosztujące do 55 tys. dolarów. I tu pojawiła się furtka, bo Tesla Model 3 w standardowym wydaniu (o zasięgu 386 km) kosztuje w Kanadzie 53 700 dol. Dlatego specjalnie na rynek kanadyjski Tesla stworzyła jeszcze bardziej podstawowy model o zasięgu zaledwie 150 km.
To rekordowo mało jak na markę, która od lat słynie z tego, że jej auta elektryczne mają pokaźne akumulatory. Jednak taka wersja zmniejszyła cenę do 44 999 dol., czyli umożliwiła otrzymanie dopłaty również na model o dużo bardziej praktycznym zasięgu 386 km.
O tym, że jest to jedynie sposób na obejście przepisów, a nie chęć dotarcia do nieco mniej zamożnych klientów, świadczy fakt, że Tesla robi wszystko, aby nikt nie kupił 150-kilometrowej wersji. Nie można jej zamówić przez internet, a jest dostępna jedynie w salonach. Można się domyślać, że sprzedawcy będą usilnie namawiać, aby jednak zdecydować się na odmianę o dużo lepszym zasięgu 386 km (nadal z dofinansowaniem). Zresztą wydaje się, że i tak nie będzie wielu chętnych na wersję, która może przejechać maksymalnie 150 km, a w klimacie kanadyjskim zimą zapewne zdecydowanie mniej.