W Dzień Ziemi przypominam, że elektryk nie musi jeździć na węgiel. VW pokazuje, jak to zrobić
"A gdzie to będę ładować" i "w Polsce mamy prąd z węgla" - to dwa częste argumenty, by nie wybrać auta elektrycznego. Volkswagen ma plan, by się z nimi zmierzyć. Robi to, oferując niedrogie ładowarki domowe i specjalną taryfę od dostawy energii.
22.04.2021 | aktual.: 10.03.2023 15:52
Odmieniana przez wszystkie przypadki elektromobilność to wbrew pozorom nie tylko samochody. Rację mają wszyscy ci, którzy podnoszą temat całego ekosystemu. W końcu jeśli auta elektryczne mają wyprzeć te spalinowe, trzeba mieć je gdzie ładować. A jeśli chcemy wykorzystać ich pełen potencjał, trzeba je ładować odpowiednim prądem.
Sieć ładowarek i jedna dodatkowa – w domu
Według danych Licznika elektromobilności z marca 2021 w Polsce mamy ponad 1400 publicznych stacji ładowania, a 473 z nich to tzw. "szybkie" ładowarki. Ich liczba może nie imponuje, ale już dziś pozwala, by podróżować po kraju elektrykiem. Co ważne, takich punktów stale przybywa, co bezpośrednio przekłada się na komfort jazdy.
Problemem może być jednak używanie ładowarek. Każdy operator ma swój sposób aktywacji sesji ładowania i płatności. Niektórzy wymagają rejestracji, inni specjalnych kart – łatwo się w tym wszystkim pogubić. Producenci to widzą, dlatego coraz częściej przyjmują rolę dostawców usługi. Klient dostaje jedną kartę, którą może aktywować różne urządzenia, a stawka jest stała, niezależnie od logo na stacji.
W Volkswagenie za rozwijanie tej usługi odpowiada osobny podmiot – Elli. To on zapewnia, by całość działała tak, jak tego oczekuje kierowca. Jak powiedział mi podczas konferencji prasowej Hanns Christoph Bauer, wiceprezes firmy odpowiedzialny za sprzedaż w Europie, ich karta (oferowana w ramach usługi WeCharge) na ten moment w Polsce obsługuje 759 publicznych ładowarek. I może też włączyć jedną dodatkową – domową stację ładowania.
Volkswagen oferuje dla swoich klientów urządzenia z rodziny ID.Charger, które mają wyróżniać się niską ceną (od 2099 zł). Średnio co trzeci polski klient decyduje się na dokupienie takiej ładowarki do swojego elektrycznego volkswagena, a większość wybiera wariant środkowy – Connect. Takie urządzenie może być aktywowane za pomocą karty RFID oraz zdalnie sterowane przez sieć LAN/Wi-Fi (opcjonalnie LTE).
Sam zakup to nie koniec. Urządzenie trzeba też zainstalować i tutaj mogą pojawić się schody. Trzeba mieć bowiem odpowiednio mocne przyłącze domowe (takie ładowarki obsługują nawet 11 kW). Może też okazać się, że konieczna będzie rozbudowa instalacji elektrycznej. Kompletna usługa instalacji sprzętu przez ekipę Volkswagena to koszt 4,5 tys. zł, choć importer oferuje też urządzenia do samodzielnego montażu.
Ładujemy auto, ale czym?
Karta do publicznych ładowarek i możliwość dokupienia takiej domowej to dzisiaj jednak nic nowego. W Polsce Volkswagen idzie o krok dalej. We współpracy z Polenergią przygotował propozycję dla swoich klientów, dzięki której w aucie (i nie tylko) będą mogli mieć "zielony" prąd. Nie wymaga to inwestycji w panele fotowoltaiczne, a po prostu zmiany dostawcy energii.
Można zdecydować się na ofertę, w której dostaje się albo gwarancję ceny, albo gwarancję rabatu (5 lub 10 proc.) względem tego, co proponuje dostawca "z urzędu". Okres obowiązywania umowy to 2, 3 lub 5 lat i w zależności od wybranego wariantu zmienia się wysokość opłaty stałej. Natomiast w każdym wypadku klient zawsze dostaje prąd pochodzący w 100 proc. z odnawialnych źródeł energii.
Jest to możliwe dzięki inwestycjom, które poczyniła Polenergia. Już dzisiaj firma ma elektrownie wiatrowe o łącznej mocy 249 MW oraz farmy fotowoltaiczne o mocy 8 MW. W planach są rozbudowy tak, by liczby te wynosiły – odpowiednio – 3281 MW (z czego za 3000 MW odpowiadałby wiatr na morzu) oraz 135 MW. W ten sposób produkowana jest energia, która potem może trafiać do elektryków na polskich drogach.
Tu chodzi o powietrze
Warto tu dodać, że wielu operatorów publicznych stacji ładowania też już dzisiaj stawia na prąd pochodzący z odnawialnych źródeł energii. Na wybranych ładowarkach GreenWaya można znaleźć odpowiednie oznaczenia, które wskazują, że dane urządzenie w 100 proc. korzysta z "zielonej" energii. Również Tauron deklaruje, że na jego stacjach samochody nie są ładowane prądem z węgla.
Choć badania (np. te przygotowane przez Transport&Environment) pokazują, że nawet przy naszym miksie energetycznym elektryki emitują mniej niż spalinowe odpowiedniki, i tak powinniśmy dbać o to, by prąd w ich akumulatorach pochodził z odnawialnych źródeł energii. Dopiero wtedy marzenia o milionie aut elektrycznych będą mogły się zrównać z marzeniami o czystszym powietrzu. Dzień Ziemi, który przypada na 22 kwietnia, to dobra okazja, by sobie o tym przypomnieć.