Etiopia wprowadza zakaz importu aut spalinowych. Ekologia to drugorzędny powód
Jeżeli Etiopczycy będą chcieli ściągać samochody z zagranicy, będą musieli wybrać modele elektryczne - tak zadecydował rząd. Mimo że w tle mówi się o ekologii, ta jest kwestią poboczną. Ważniejsze dla Etiopii są argumenty ekonomiczne.
09.02.2024 15:33
Z każdym rokiem zbliżamy się do końca ery samochodów spalinowych, przynajmniej według obecnie obowiązujących przepisów. W Unii Europejskiej zakaz sprzedaży spalinówek ma wejść w życie w 2035 roku, podobnie zresztą wyglądają pomysły innych państw. W niektórych miejscach jednak ban ma zostać wdrożony jeszcze szybciej - Kalifornia na przykład chce tego już w 2030 r.
Gdy jednak coraz głośniej mówi się o wątpliwościach dotyczących pełnego przejścia na auta elektryczne, a przynajmniej daty tego wydarzenia, cała na biało wchodzi Etiopia. Tamtejszy rząd ogłosił bowiem, że całkowicie zakazuje importu samochodów spalinowych do celów prywatnych. Jeśli obywatel będzie chciał sprowadzić auto spoza państwa, będzie musiał być to elektryk - bezdyskusyjnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co jednak tak właściwie stoi za tak radykalnym ruchem ze strony etiopskiego rządu? Według ekspertów chodzi o ciągle wiszącą nad krajem zależność od paliw kopalnych, co ma wpływ na niedobór walut obcych w kasie państwa. Rocznie bowiem Etiopia wydaje na import ropy naftowej aż 5 mld dolarów, a znaczna większość "czarnego złota" trafia potem do baków samochodów. Oczywiście wspomina się również o trosce o środowisko, lecz w tym przypadku wydaje się ona być drugoplanowa.
Etiopczycy podzieleni. Czy państwo jest gotowe na wzrost liczby elektryków?
Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy dopiero teraz zetkną się z elektrykami - te bowiem mogą pochwalić się w Etiopii rosnącą popularnością. Benzyna jest względem prądu o wiele droższa, a Etiopia kładzie ogromny nacisk na pozyskiwanie zielonej energii - obecnie aż 97 proc. całego prądu pochodzi ze źródeł odnawialnych.
Zakaz budzi w społeczeństwie mieszane odczucia. Zwolennicy zwracają uwagę na troskę o środowisko, dopłaty, a także ceny paliw. Z drugiej strony istnieje spora grupa kierowców, którzy albo nie lubią, albo nie są przekonani do elektryków. Wątpliwości budzi również infrastruktura - zdaniem wielu za mało rozbudowana, by obsłużyć skok liczby aut na prąd na ulicach.