Nissan Ariya to kompaktowy SUV na prąd. Ma duży zasięg i na drogi wyjedzie w przyszłym roku
Rodzina elektrycznych modeli Nissana doczekała się nowego członka. Ariya to kompaktowy SUV, który będzie dostępny w łącznie czterech wariantach. Osiągami ma dorównywać 370Z, a zasięg wystarczy, by komfortowo podróżować między miastami.
15.07.2020 | aktual.: 13.03.2023 13:06
Leaf na sterydach? W żadnym wypadku. Nissan Ariya to zupełnie nowy model w ofercie japońskiego producenta. Bazuje na projektowanej od podstaw dla aut elektrycznych plaformie CMF-EV. To pozwoliło zbudować SUV-a, który jest krótszy od X-Traila (Ariya mierzy niecałe 4,6 m długości), ale ma większy rozstaw osi (2,77 m). Japończycy obiecują, że przełoży się to na bardzo przestronne wnętrze, w czym pomóc ma też specjalne umieszczenie akumulatora.
Na uwagę zasługuje kokpit. Projekt jest bardzo prosty, a główne skrzypce grają tu dwa 12,3-calowe ekrany. Liczba przycisków została ograniczona do minimum, czego przykładem jest dotykowy panel klimatyzacji. Ciekawym zabiegiem jest oddzielenie konsoli pomiędzy fotelami od deski rozdzielczej. Można ją przesuwać, co pozwala na zwiększenie przestronności dla pasażerów z przodu. Pojemność bagażnika wynosi – w zależności od wersji napędowej – 415 lub 468 l.
Stylistycznie Ariya bardzo przypomina koncept, który zadebiutował w październiku 2019 roku na Tokyo Motor Show. W oczy rzucają się światła do jazdy dziennej kształtem przypominające bumerangi, proporcje charakterystyczne dla aut wyłącznie elektrycznych oraz sylwetka przypominająca coupé. Ariya jest też pierwszym nissanem z nowym logo producenta. Umieszczony na froncie znak będzie podświetlany diodami LED.
Do wyboru 5 wersji napędowych
Nissan przygotował kilka wariantów silnikowych i dwa rozmiary akumulatorów: 63 kWh (65 kWh brutto) i 87 kWh (90 kWh brutto). Standardowo Ariya ma jeden motor, który napędza przednią oś. W zależności od ogniwa sprint do setki trwa 7,5 lub 7,6 s, a producent szacuje, że mierzony w cyklu WLTP zasięg wyniesie 360 lub nawet 500 km. Model z jednym silnikiem będzie miał prędkość maksymalną ograniczoną do 160 km/h.
Zupełną nowością jest napęd na cztery koła e-4ORCE. Jego podstawą są dwa motory elektryczne. Jeden przekazuje moc na przednią oś, drugi na tylną. W efekcie Ariya nie tylko ma lepiej się prowadzić, ale też lepiej przyspieszać. Wariant z mniejszym akumulatorem rozpędza się do 100 km/h w 5,9 s, a wersja z większym – zaledwie 5,7 s.
Nissan podkreśla, że do opracowania tego rozwiązania skorzystał z doświadczeń przy budowie takich modeli jak GT-R czy Patrol. Napęd ten pozwala też na efektywniejszą rekuperację, ponieważ każde z czterech kół może odzyskiwać energię. Zasięg aut z e-4ORCE ma wynosić od 340 do 460 km, a prędkość maksymalna to 200 km/h.
Na szczycie gamy czeka odmiana Ariya e‑4ORCE 87 kWh Performance. Jest wyposażona w dwa silniki o łącznej mocy 290 kW (394 KM) oraz 600 Nm. Rozpędza się do 100 km/h w 5,1 s, czyli szybciej niż sportowy Nissan 370Z Nismo. Przewidywany zasięg tej wersji to 400 km.
Nissan w końcu wprowadza zmiany w systemie ładowania
Podczas prezentacji Ariyi miałem możliwość porozmawiania z przedstawicielami Nissana. Zapytałem o życzenia, jakie mieli kierowcy aut elektrycznych, z którymi się kontaktowali. Pierwszą odpowiedzią był: zasięg. Faktycznie, pierwsze leafy nie rozpieszczały w tej kwestii, ale najnowszy wariant e+ moim zdaniem nie ma się czego wstydzić. Pamiętam, że testując tę wersję, najbardziej narzekałem na ładowanie. Nissan odrobił lekcje i poprawił ten aspekt.
Po pierwsze, Ariya na rynek europejski będzie obsługiwała szybkie ładowanie przez złącze CCS. Nissan rezygnuje ze stosowanego dotychczas CHAdeMO, który na Starym Kontynencie nie jest tak popularny jak w Azji. Maksymalna moc ładowania wyniesie 130 kW, co ma przełożyć się na przyrost 300 km zasięgu w godzinę.
Po drugie, auto jest wyposażone w akumulator chłodzony cieczą, dzięki czemu nie będzie się przegrzewał. To ucieszy osoby, które będą musiały kilka razy dziennie korzystać z szybkich stacji ładowania, ponieważ to właśnie wtedy temperatura ogniwa rośnie najbardziej. Im jest cieplejszy, tym bardziej ograniczana jest moc, z jaką jest uzupełniany prąd.
Po trzecie, Ariya z większym akumulatorem będzie mieć możliwość ładowania prądem zmiennym o mocy 22 kW. Oznacza to, że w domu lub na tzw. miejskich słupkach nissan będzie mógł ładować się znacznie szybciej od konkurentów, którzy oferują maksymalnie połowę tę wartości. Oczywiście konieczne będzie użycie odpowiednio mocnej stacji ładowania lub wallboksa.
Autonomia i aktualizacje przez internet
Na pokładzie Ariyi znajdziemy rozwiązania znane już z Leafa. Jednym z nich jest funkcja e-Pedal, która pozwala na jazdę przy użyciu głównie pedału przyspieszenie. Po ujęciu "gazu" włącza się bardzo mocna rekuperacja, która w wielu sytuacjach może wyhamować auto.
Kolejnym jest udoskonalona wersja systemu ProPilot. Wspiera on kierowcę w podróżowaniu po autostradzie. Pomaga utrzymać się na pasie ruchu oraz w jeździe w korku, a w nowej wersji jest w stanie sam dostosować prędkość do ograniczeń czy warunków na drodze. Przykładowo: dojeżdżające do ostrego zakrętu auto zwolni, by bezpiecznie pokonać łuk.
Nowością będzie możliwość zdalnego aktualizowania oprogramowania. Dotyczy to nie tylko systemu multimedialnego, ale też układów sterujących takimi elementami auta jak zawieszenie, klimatyzacja czy układy elektryczne. Niewykluczone więc, że Ariya z czasem będzie miała coraz więcej funkcji i będzie bardziej ekonomiczna.
Kiedy na rynku?
Nissan Ariya trafi na polski rynek w drugiej połowie 2021 roku i na pewno nie będzie miał łatwej sytuacji. Konkurencja w segmencie kompaktowych SUV-ów o napędzie elektrycznym jest coraz większa. Tesla już wprowadziła do sprzedaży Model Y, w progach startowych czekają Ford Mustang Mach-E i Škoda Enyaq, a Volkswagen już zapowiadał ID.4. Czy japońska propozycja się obroni? Na pewno ma mocne strony, ale dużo będzie zależeć od cen, których jeszcze nie znamy.