Drobne uszkodzenie i elektryk na złom. Właścicielka jest wściekła
Wokół chylącego się ku bankructwu startupu, który wskrzesił markę Fisker, narasta coraz więcej absurdalnych sytuacji. Jedna z klientek nie była w stanie otrzymać części wartych nieco ponad 900 dol. W efekcie ubezpieczyciel musiał stwierdzić szkodę całkowitą.
03.05.2024 | aktual.: 03.05.2024 15:58
Fisker to marka, która obecnie jest na językach naprawdę wielu osób, chociaż zainteresowanie to w znacznej większości pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Nie chodzi też bynajmniej o zachwyt nad ich samochodami, a raczej o piętrzące się problemy.
Marka w 2023 r. odnotowała straty na poziomie aż 463 mln dolarów i zaczęła panicznie szukać partnera biznesowego spośród wielkich graczy na rynku. Bliska finalizacji była umowa z Nissanem, jednak negocjacje upadły. Podjęto też decyzję o cięciach cen i w ten sposób najpopularniejszy model marki, czyli Fisker Ocean, kosztuje obecnie nie 39 tys., a 25 tys. dolarów. Mówi się, że niedługo firma ma ogłosić upadłość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To właśnie Ocean jest bohaterem historii, którą opublikował amerykański portal CarScoops. Samochód został zakupiony przez Joy Wanner, która postanowiła zaufać stratupowi i zakupić ich elektryka. Początki z tym autem nie były najlepsze i wrażenia Wanner pokrywały się z doznaniami przytłaczającej większości użytkowników fiskerów.
Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Joy była uczestniczką stłuczki parkingowej — inny kierowca uderzył w otwarte drzwi jej fiskera. Likwidator szkód ocenił, że uszkodzeniu uległy jedynie zawias oraz drzwi, z czego w tym drugim przypadku mowa o kosmetycznym zagięciu poszycia drzwi, które niespecjalnie wpływa na użytkowanie auta na co dzień.
Rzeczoznawca przyznał, że nie zna dokładnych kwot w przypadku tego modelu, lecz oszacował wartość napraw na 910 dolarów. Wtedy jednak zaczęły się prawdziwe problemy. Okazało się, że sama firma niezbyt przejęła się całą sytuacją, a Joy nie była w stanie uzyskać żadnej odpowiedzi w sprawie gwarancji.
Odpowiedź uzyskał jednak ubezpieczyciel — Fisker nie mógł zapewnić części zamiennych ani zagwarantować, że takowe się pojawią. Nie podał również ewentualnej ceny zamienników, choćby szacunkowej. Firma ubezpieczeniowa w takiej sytuacji mogła tylko rozłożyć ręce.
Ubezpieczyciel nie miał innego wyjścia, jak tylko wysłać samochód na złom. Tak, usterka, której koszty naprawy oszacowano w przeliczeniu na ok. 3700 zł, okazała się szkodą całkowitą. Za auto, które pierwotnie zostało zakupione za niemal 75 tys. dolarów Wanner otrzymała czek o wartości zaledwie 53 303 dolarów.
Zrezygnowana klientka postanowiła zabrać głos publicznie. Szkoda całkowita była tylko wisienką na torcie problemów, jakie miała ona z tym samochodem. Mimo że w amerykański startup zainwestowała niemałe pieniądze, teraz przestrzega przed nim inne potencjalnie zainteresowane osoby.