Opel Grandland X Hybrid4 ma aż 300 KM. Wybrałbym słabszy egzemplarz, albo... francuskiego bliźniaka
Pierwsza hybryda plug-in (umożliwiająca ładowanie z gniazdka) w nadwoziu SUV marki Opel właśnie wjeżdża do salonów. Grandland X Hybrid4 ma aż 300 koni mechanicznych, ale twórcy bardziej starają się podkreślić oszczędności na paliwie i wpływ na środowisko, aniżeli osiągi.
Opel Grandland X Hybrid4 - pierwsza jazda, opinia
Specjaliści Opla zebrani w małej sali konferencyjnej podkreślali, że Grandland X cieszy się rosnącym zainteresowaniem, a marka – jak wielokrotnie powtarzano i informowano w zeszłym roku – kieruje się w stronę elektromobilności.
Hybryda plug-in to początek elektryfikacji gamy, ale nikt nie ukrywa, że jest to spowodowane normami emisji dwutlenku węgla narzuconymi przez Unię Europejską. Drogi są dwie: emituj mniej albo płać gigantyczne kary. Dla Opla, który pod francuskimi rządami wychodzi na prostą, wybór był jeden.
Grandland X od początku projektowany był razem z francuskimi inżynierami, dlatego układ napędowy jest powiązany z tym, co znajdziemy chociażby w niedawno zaprezentowanym hybrydowym Citroënie C5 Aircross. O ile jednak i u Citroëna, i Opla do dyspozycji mamy hybrydę o mocy 225 koni mechanicznych z napędem na przód, tak Opel jest w stanie zaoferować znacznie więcej.
Więcej, czyli 300 KM oraz napęd na cztery koła. Tylna oś napędzana jest przez silnik elektryczny o mocy 113 KM. Do dyspozycji mamy też motor umieszczony przy skrzyni biegów o mocy 110 koni. Jakby tego było mało, pod maską mamy jeszcze czterocylindrowy silnik PureTech (benzynowy, konstrukcji francuskiej) o pojemności 1,6 litra i mocy 200 KM. Trochę tych elementów napędowych jest.
Akumulator litowo-jonowy (o pojemności 13,2 kWh, wykorzystujący nikiel, mangan i kobalt) umieszczono pod tylną kanapą, co wymusiło zmniejszenie baku do 43 l pojemności. Ładowanie ma trwać od ok. 7 godzin (na zwykłym gniazdku) do 1 godz. 40 min na domowej ładowarce naściennej o mocy 7,4 kW.
Według obecnie obowiązującej normy testowej WLTP Grandland X Hybrid4 ma przejeżdżać 59 km. Wielu producentów deklaruje zasięg elektryczny hybryd plug-in na poziomie 50 km, lecz rzadko udaje się przekroczyć zasięg 30 km, dlatego też do statystyk Opla podszedłem z wyjątkową ostrożnością. Zwłaszcza, że w pełni naładowane auto wskazywało zasięg właśnie 30 kilometrów. I tu pojawia się zaskoczenie.
Włączyłem tryb wyłącznie elektryczny (można jeszcze oszczędzać energię lub poruszać się w trybie czysto hybrydowym) i udałem się w drogę. Przejazd odbywał się głównie drogami podmiejskimi i autostradami, z rzadka trasa przebiegała przez miasto. Cechą charakterystyczną było to, że miejsc do odzyskiwania energii było mało lub nie było ich wcale. Okazuje się, że rzeczywiście da się przejechać 50 kilometrów (ale lepiej nie przekraczać prędkości 100 km/h). Później do gry wchodzi jednostka spalinowa, ale trudno było już zmierzyć dokładne spalanie w warunkach górzystych. Trzeba więc poczekać na testy w Polsce.
Tryb odzyskiwania energii można włączyć przez przesunięcie dżojstika na konsoli środkowej do siebie. Czujesz się wtedy jak pilot samolotu bojowego, ale Grandland X Hybrid4 nie dostarcza specjalnie sportowych emocji. Środek ciężkości jest umiejscowiony niżej, ale auto dalej nie należy do najlżejszych (od 1735 do 1800 kg), przez co można wyczuć, jak opony starają sobie poradzić z utrzymaniem tego samochodu na obranym torze. Podczas prezentacji chwalono się, że hybryda ma lepszy stosunek mocy do masy niż wyżej pozycjonowany samochodów klasy premium (wg grafiki podejrzewam Audi Q3/Q5). Pytanie – po co?
Tak naprawdę zasięg gwarantowany przez akumulator sprawdza się w innym scenariuszu. Zdecydowana większość klientów Opla – przynajmniej według badań – przejeżdża dziennie mniej niż 50 kilometrów. To oznacza, że jeśli ładują swoje auto w domu, rzadziej będą pojawiać się na stacjach benzynowych. Szkoda tylko, że z wytwarzaniem energii w Polsce jest jak jest i trudno uznać ją za czystą dla środowiska.
Najlepiej wyposażona i limitowana wersja Opla Grandlanda X Hybrid4 została wyceniona na 51 165 tys. euro. To poziom – i tu nie żartuję - bardzo dobrze wyposażonego Audi Q3. W Polsce ceny wersji hybrydowej z napędem na przednią oś startują od 162 850 zł, a kończą się na 300-konnym 4x4 za 203 950 zł. Warto jednak w takim przypadku zerknąć do Citroëna który oferuje hybrydowego C5 Aircrossa z mocą 225 koni mechanicznych i napędem wyłącznie na przednią oś. Bazowa wersja kosztuje ponad 15 tys. zł mniej, a za najlepiej wyposażone egzemplarze trzeba zapłacić 161 300 zł.