Bugatti przejęte przez 33‑letniego Chorwata. Oto droga, jaką Mate Rimac pokonał, by dotrzeć na szczyt
W Chorwacji traktowany jest jak bohater narodowy. W przemyśle motoryzacyjnym jak wizjoner. Większościowym udziałowcem i szefem najbardziej prestiżowej marki Volkswagena właśnie stał się 33-letni facet urodzony na wsi, do której nie dochodził asfalt. Oto jak do tego doszło.
06.07.2021 | aktual.: 10.03.2023 15:39
5 lipca 2021 roku zapisze się jako ważna data w historii Bugatti. Na konferencji w Dubrovniku została ogłoszona nowa spółka Bugatti-Rimac. Należy ona w 55 proc. do chorwackiej Rimac Group, a w 45 proc. do Porsche. To element większej układanki, która została wypracowana na drodze negocjacji trwających ostatnie półtora roku. Porsche jest częścią Grupy Volkswagen, a z kolei Rimac Group należy w 37 proc. do Mate'a Rimaca, w 24 proc. do Porsche, w 12 proc. do Hyundaia i w 27 proc. do drobnych inwestorów.
Mate Rimac jest niewątpliwie największym wygranym tej transakcji. Wręcz niewiarygodnie dużym. W ciągu całej swojej historii Grupa Volkswagen nigdy wcześniej nie pozbyła się z własnej woli kontroli nad żadną ze swoich marek. Tym bardziej swojej perły w koronie i zapewne najbardziej prestiżowej marki samochodowej świata.
Tymczasem Bugatti jest już oficjalnie we władaniu 33-letniego Chorwata, który w branży motoryzacyjnej jest dopiero 12. rok. W 2010 roku firmę Rimac Automobili tworzył tylko on i pusty garaż. Teraz pracuje u niego przeszło tysiąc osób, a wartość firmy zmierza w kierunku miliarda euro. Mimo że do tej pory zbudowała ona tylko około 10 sztuk samochodów.
Będzie ich jednak dużo więcej. W 2023 roku pod Zagrzebiem ukończona zostanie nowa fabryka za równowartość ponad miliarda złotych. To tam będą powstawały nowe modele Rimaca i kluczowe elementy Bugatti. To najlepszy obraz tego, że z motoryzacji, którą znamy do tej pory, za kilka lat praktycznie nic nie zostanie.
W 15 lat od zepsutego BMW E30 do przejęcia Bugatti
Rewolucje potrzebują takich osób jak Mate Rimac. Jego historia już teraz czyni z niego materiał na kolejną z wielkich postaci motoryzacji. Urodził się w 1988 roku na terenie dzisiejszej Bośni i Hercegowiny. W wieku 3 lat z rodzicami przeniósł się do Frankfurtu. Gdy miał lat 12, rodzina przeprowadziła się do znanego polskim turystom Samoboru.
W szkole miał pod górkę. Dzieci szydziły z jego bośniackiego akcentu, przez zmianę toku nauczania nie miał dobrych ocen. Miał jednak genialną intuicję mechaniczną, którą w liceum dostrzegł jeden z nauczycieli. Popchnął go do rozwoju w tym kierunku. Dzięki niemu Mate zbudował swoje pierwsze wynalazki (rękawica zastępująca klawiaturę i system ostrzegania przed autami w martwym polu lusterek), których sława szybko wyszła poza samą Chorwację. W wieku 17 lat mógł się pochwalić pierwszymi dwoma międzynarodowymi patentami.
Elektronika była jedną z dwóch jego życiowych pasji. Drugą naturalnie była motoryzacja. To połączenie szybko przyniosło wyjątkowe efekty. Młody Rimac pasjonował się wyścigami, ale finansowo mógł sobie pozwolić tylko na zakup zużytego BMW E30 do driftu. Auto nie było w najlepszym stanie – wkrótce wybuchł w nim silnik. Chorwat wpadł na szalony pomysł, by benzynową jednostkę z Monachium zastąpić własnym napędem elektrycznym.
To go znów naraziło na falę hejtu. Konkurenci żartowali, że przyjeżdża pralką na zawody drifterskie, ale wciąż się nie zrażał. Wrażenie robiły za to jego wyniki. Nastoletni Rimac stał się jednym z najlepszych drifterów w kraju i elektrycznym BMW pobił kilka rekordów Guinessa.
Stąd już krótka droga do powstania firmy Rimac Automobili. Brzmi prosto, ale tak wcale nie było. Widząc choćby starania innych start-upów - również z Polski, które obiecują wprowadzenie do produkcji auta elektrycznego, można sobie tylko wyobrażać, przez co przechodził ledwo 21-letni Chorwat. Dziś wspomina pierwsze lata pracy jako nieprzespane noce, niekończącą się pracę i wieczny stres, czy starczy pieniędzy do kolejnego miesiąca. Mimo rewelacyjnej jakości jego wynalazków, klienci nie byli przekonani do zakupu nowych technologii od firmy prowadzonej przez dwudziestoparoletniego Chorwata. By wyglądać poważniej, Mate zapuścił brodę.
Poświęcenie zaczęło przynosić nieprzeciętne efekty. Pierwszy model Rimaca, Concept_one, z miejsca awansował go do światowej czołówki producenta hiperaut. Z jego doświadczenia zaczęli korzystać najwięksi producenci samochodów. W 2019 roku w firmę zainwestował Hyundai. W podobnym czasie kolejnym z inwestorów zostało Porsche. Współpraca pomiędzy Niemcami a Chorwatami przyniosła na tyle dobre skutki, że teraz weszła na kolejny - niespotykany w branży motoryzacyjnej - poziom.
Zrozumiecie za 10 lat
Dlaczego Niemcy zdecydowali się na współpracę na tak dobrych dla Rimaca warunkach? Być może odpowiedzi udzielił już sam Chorwat w jednym z wywiadów sprzed kilku laty. Powiedział, że tradycyjni producenci aut "mają przechlapane". Trudno im odnaleźć się w nowym świecie, który już im uciekł - tak pod względem napędów, jak i całego modelu korzystania z aut.
Rimac jest świadom przewagi napędu elektrycznego. Tak samo jak i aplikacji służących do przewozu osób lub wynajmowania aut na minuty. Takie aplikacje już wpływają na spadek sprzedaży aut w Chinach – rynku, który miał uratować producentów aut. Rimac twierdzi, że ich nie uratuje.
Młody Chorwat może mieć rację. Z napędami elektrycznymi już dowiódł, że ma. Jego najnowsze dzieło, Rimac Nevera, dysponuje napędem o mocy 1914 KM. Do 100 km/h rozpędza się w 1,85 sekundy, a jego prędkość maksymalna wynosi 412 km/h. To już nie jest lodówka na kołach. Na tle tych liczb blednie nawet Bugatti Chiron. A to przecież ten model miał być szczytem możliwości. I nadal jest, z tym że jest to szczyt możliwości aut z silnikami spalinowymi.
By Bugatti przetrwało, musi się zmienić. Marka ta była dla Volkswagena chlubą, ale i musiała trochę mu ciążyć. Po śmierci Piecha, który zabiegał o jej przejęcie, Niemcy nie mają już prawdopodobnie na nią pomysłu. Nie wiedzą, jak pogodzić ją ze zbliżającymi się normami emisji spalin, na finiszu których stoi zakaz sprzedaży aut spalinowych w Europie.
To doświadczenie Chorwatów już jest potrzebne, nawet jeśli następca Chirona jeszcze nie musi (i raczej nie będzie) autem w pełni elektrycznym. Raczej hiper-plug-inem, jak Koenigsegg Regera. On w końcu też korzysta z elektrycznego napędu Rimaca.
Chorwacki start-up również potrzebował takiego partnera jak Porsche. Niemiecki koncern zabezpieczył jego finansową przyszłość, a także pozwolił rozbić koszty rozwoju nowych podzespołów choćby na dwie marki. Do tej pory firma ambitnego Mate'a opracowywała wszystko sama – od akumulatorów i włókna węglowego do budowy ramy po pokrętła klimatyzacji i wajchy kierunkowskazów.
Bugatti-Rimac: jaka przyszłość czeka nową firmę?
To wymowne, że ogłoszenie nowego joint-venture miało miejsce w Chorwacji. Rimac od początku chciał udowodnić, że w jego kraju da się zbudować auto światowej klasy. Gdy jakiś czas temu pojawili się inwestorzy z Bliskiego Wschodu, którzy chcieli przenieść jego firmę do Emiratów, Mate się nie zgodził. Przez to odciął się od strumienia gotówki, ale dziś mówi, że była to najlepsza decyzja w jego życiu.
W swojej firmie zatrudnia osoby z ponad 40 krajów, ale nadal są to głównie młodzi Chorwaci. Osoby takie jak on. Co ciekawe, pensja Mate'a wynosi trzykrotność średniej płacy w jego firmie. Według statystyk - w amerykańskich koncernach prezesi zarabiają 287-krotność. Mate'a nie interesują pieniądze. Nie chce po prostu sprzedać swojej firmy i zostać z kilkuset milionami euro na koncie.
O jego determinację nie ma więc co się bać. Niewiadomą dla mnie pozostaje tylko fakt, czy tak duży rozwój nie odbierze tej chorwackiej firmie jej podstawowych zalet. Do tej pory był to elastyczny start-up, którego przewagą była specjalizacja w bardzo wąskiej niszy oraz krótki i szybki proces decyzyjny ograniczony do jednej osoby. Teraz Bugatti-Rimac ma zatrudniać ponad 2,5 tys. osób, a w zarządzie - obok Chorwata - zasiądzie jeszcze dwóch poważnych Niemców z Porsche.
Od konferencji, na której zostało ogłoszone powstanie nowej firmy, Mate chyba nie śpi. Jego współpracownicy mówią zresztą, że on chyba w ogóle nie śpi od kilku lat. Do biura przychodzi przed świtem i wychodzi przed północą. Przy tym nie pije kawy, nie mówiąc o innych używkach. Napędza go tylko energia do działania. Chwilę po ogłoszeniu tego wielkiego newsa, na swój profil na Facebooku wrzucił zdjęcie jadących obok siebie modeli Bugatti i Rimaca z podpisem: "Wyobraźcie sobie, co może wyjść z tego połączenia…". On to już dobrze wie.