Porsche Taycan GTS Sport Turismo© fot. Konrad Skura

Test: Porsche Taycan GTS Sport Turismo nawet na trasie czuje się jak ryba w wodzie. Choć nie obyło się bez wpadki

Filip Buliński
7 maja 2022

Elektryk na trasie to temat, który wciąż wywołuje sporo kontrowersji. I choć faktycznie nie wszystkie mogą pełnić rolę "krążownika szos", to są takie, którymi aż chce się pojechać gdzieś dalej. Tym bardziej, jeśli z tyłu jest napis "GTS". Dlatego udałem się Taycanem Sport Turismo w podróż, a jej efekt zaskoczył nawet mnie.

Obserwuj nas na Google News

Z założenia literki GTS wywołują u entuzjastów większą falę zainteresowania, a u kierowców — pokłady euforii, które trudno jednoznacznie wytłumaczyć i tak samo trudno szukać wśród innych modeli Porsche. Przyznam, że byłem ciekaw, co zrobią specjaliści z Zuffenhausem, gdy przyjdzie im połączyć je z Taycanem.

W końcu pojawienie się Taycana Turbo i Turbo S (choć wiadomo było, że na darmo szukać tam turbosprężarki) było potwierdzeniem, że Niemcy nie zamierzają rezygnować ze swojej nomenklatury. Nawet w przypadku auta bez klasycznego silnika. To jest coś, co bardzo lubię w Porsche.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Przywiązanie marki do pewnych tradycji i ugruntowanych rozwiązań jest silniejsze niż potrzeba rewolucji. I niezależnie czy jedziemy ich SUV-em, elektrykiem, czy po prostu 911 - nawet przez chwilę nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z produktem Porsche.

Ale wróćmy do Taycana Sport Turismo GTS. Wystarczy chwila, by się przekonać, że te literki nie są tam z chęci odbębnienia obowiązku wypuszczenia kolejnej pozycji w gamie modelowej. Jeśli chcecie dokładnie dowiedzieć się, jak wypełnia swoją rolę i jakich magicznych sztuczek Porsche użyło, by schować dotychczasowy dorobek GTS-a pod skórą pozornie bezdusznego, a w rzeczywistości irracjonalnego, opętanego i skręcającego wnętrzności z wrażenia elektryka, zaproszę was do testu Mateusza Lubczańskiego.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Ja postanowiłem sprawdzić Taycana GTS w innych warunkach. Przy okazji premiery tej wersji Porsche postanowiło bowiem wprowadzić do oferty także Sport Turismo, które jest niczym innym, jak kombi. Ale za to, jak fantastycznie ukształtowanym kombi. Takie wydanie aż prosi się, by zabrać je w podróż. Choć to słowo u wielu osób wciąż zdaje się stać w kontrze do aut elektrycznych.

Jako cel podróży obrałem Gdańsk. Oczywiście nie bez powodu. Niemal dokładnie rok wcześniej znajomy namówił mnie na zjedzenie ulubionego burgera w gdyńskiej knajpie. A że akurat miałem kluczyki do caddy’iego z dieslem, nie zastanawiałem się długo. Wydaje się, że elektrykiem taki jednodniowy wypad byłby niemożliwy do zrealizowania. A przynajmniej dodałby kilka godzin do harmonogramu. Postanowiłem to sprawdzić.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Atrybuty były obiecujące

W przypadku Taycana GTS Sport Turismo, Porsche daje do dyspozycji akumulatory o użytecznej pojemności 83,7 kWh. To wynik, który postawił kompromis między akceptowalnym zasięgiem (według WLTP to blisko 500 km) a możliwą do opanowania na zakrętach masą. Choć ta na papierze i tak wydaje się ogromna, bo wynosi aż 2310 kg.

Ale nie martwcie się. Po chwili obcowania z taycanem można odnieść wrażenie, że Porsche podpisało tajemny pakt z diabłem. Ewentualnie zatrudniło starszych czarodziejów z Hogwartu. Ostatnim, o czym pomyślicie, prześlizgując się przez zakręty, będzie: "matko, jakie to ciężkie", za to pierwszym: "nie no, jak dodam więcej gazu, to już na pewno wypadnę". Ale ostatecznie dodajecie i nie wypadacie.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Pierwszy odcinek przyniósł zaskoczenie. Ale miłe

Z Warszawy wyruszałem chwilę przed godz. 9, a w pełni naładowane baterie wskazywały, że przejadę 374 km. Mój wybór trasy padł na krajową "siódemkę", przechodzącą w S7. I bynajmniej nie dlatego, że rozwija się tam niższe prędkości, które pomogłyby w zwiększeniu zasięgu. Niezależnie od auta, zawsze tamtędy jadę, wychodząc z założenia, że opłaty na bramkach nie są warte nadrobienia 15, a w porywach 20 minut. Nie wspominając o tym, że jadąc autostradą, dokładamy prawie 70 km.

Do celu miałem 350 km. Szybka matematyka daje werdykt, że dojadę, choć w Trójmieście zostanę na "oparach". W porsche znajdziemy asystenta podróży, który podpowie nam, gdzie i na ile po drodze się zatrzymać, by na spokojnie dotrzeć na miejsce. A nastawiając nawigację, właśnie taką podpowiedź dostałem. Akurat było mi to na rękę, ponieważ i tak musiałem dokończyć kilka służbowych spraw. Czas spędzony na ładowarce nie poszedł więc na marne.

Obraz
Obraz;

Jeszcze przed podróżą postanowiłem, że nie będę praktykował częstego zachowania kierowców elektryków, w postaci jazdy z prędkością znacznie niższą niż dozwoloną, by wydłużyć zasięg. Po pokonaniu 223 km, do ładowarki pod Ostródą dojechałem z zasięgiem 139 km. Oznacza to, że po drodze "zniknęło" tylko 12 km z początkowej wartości. Nieźle.

Na pierwszym etapie Taycan zaskoczył mnie oszczędnym napędem. Póki jechałem drogami krajowymi, porsche zużywało 18,2 kWh/100 km. Dopiero po wjechaniu na ekspresówkę wartość ta urosła i na pierwszym przystanku komputer wyświetlał średnią 24,5 kWh/100 km. Uważam, że to i tak zadowalający wynik. Podobny osiągałem, jeżdżąc škodą enyaq. Wyobrażacie sobie, żeby spalinowe porsche zużywało tyle samo, co spalinowa škoda w trasie? Bo ja nie.

Na doładowanie auta wystarczyłoby mi ok. 15–20 min - i to mimo przeciętnej wartości dostępnej mocy ładowania, wynoszącej 50 kW (taycan może przyjąć nawet 270 kW). Ostatecznie na ładowarce spędziłem ok. jednej godziny, ale to ze względu na fakt, że musiałem podomykać wspomniane sprawy. Jadąc jakimkolwiek spalinowym autem, spędziłbym ten czas po prostu w domu i tym samym opóźnił wyjazd.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Ruszyłem dalej, mając 334 km zasięgu, a do Gdańska dojechałem z zapasem 189 km, ok. 5 godzin po starcie z Warszawy. Znalezienie wolnej ładowarki przy centrum handlowym nie stanowiło problemu, choć była to sobota. Po 45 min znów miałem pełną baterię. W tym czasie zdążyłem przejść się nad morze i zjeść obiad. Ponieważ pora była jeszcze wciąż wczesna, złożyłem krótkie odwiedziny u dwójki znajomych, by wczesnym wieczorem udać się w drogę powrotną. Oczywiście z naładowaną podczas spaceru i konsumpcji baterią.

Druga strona długich podróży

Ponieważ w drodze powrotnej nie musiałem już załatwiać żadnych spraw, do Warszawy miałem 350 km, a szacowany zasięg wskazywał podobną wartość, stwierdziłem, że spróbuję dojechać do domu "na raz". I tu pojawił się problem. Od samego wjechania na ekspresówkę, taycan zaczął zużywać ok. 25 proc. więcej energii niż wcześniej.

Ale to nie wiatr ponosił za to winę, a różnica poziomów (jadąc do Warszawy, teoretycznie jest "pod górę") na pewno nie miałaby aż takiego wpływu. Najprawdopodobniej winowajcą była różnica temperatur za dnia i w nocy. A szczególnie bliska zeru temperatura podczas powrotu. Gdy w ciągu dnia sięgała nawet 11 stopni Celsjusza, w nocy spadła do zaledwie 4.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Tę tezę potwierdził także jeden z przedstawicieli Porsche, tłumacząc to skomplikowanym i zaawansowanym systemem zarządzania, który część energii musiał przesunąć na ogrzewanie nie tylko kabiny, ale np. także samej baterii. Oznaczało to jedno. Konieczne będzie międzyładowanie. Ale tym razem tylko tak długie, jak faktycznie jest potrzebne, by dojechać do domu.

Wystarczyło 15 min, a na parkingu pod mieszkaniem zaparkowałem z zapasem 63 km. Powiecie, że co z tego, skoro rano i tak muszę szukać ładowarki. Z założenia, jako właściciel auta elektrycznego, w tym momencie podłączyłbym samochód do wallboxa, a rano cieszył się uzupełnioną energią. Podróż z Gdańska do Warszawy razem z ładowaniem zajęła mi 4 godziny. Jadąc autem spalinowym, miałbym nieznacznie krótszy czas. I to tylko licząc, że po drodze nie zatrzymałbym się na przekąszenie czegoś i szybką toaletę.

Podczas podróży powrotnej zużycie taycana wynosiło już 27,7 kWh/100, a cała podróż licząca 750 km zakończyła się wynikiem 27,1 kWh/100 km. Mimo małej "niespodzianki" w drodze powrotnej ani razu nie miałem myśli „po co ja jechałem tym elektrykiem”. Choć przyznaję, że niewątpliwy udział w tym wszystkim miał fakt, że na kierownicy mienił się złoty herb.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Genialny nie tylko na zakręty

Porsche Taycan GTS Sport Turismo mimo utwardzonego podwozia, skupionego wokół przemykania po górskich serpentynach, na trasie odkrywa przed nami swoją drugą naturę. Trudno tu docenić obecność takich systemów jak PDCC Sport za 14 tys. zł, czyli aktywnej stabilizacji przechyłów czy skrętnej tylnej osi za 10 tys. zł. Chyba że mówimy o krótkim odcinku "ślimaka" podczas zjazdu z ekspresówki.

Wtedy taycan ma swoje pięć sekund. Dosłownie. Zapasy przyczepności są tak niebywałe, że zdają się nie mieć końca. Pod prawą nogą czai się 598 KM i aż 850 Nm, które w każdej chwili gotowe są wystrzelić nas jak z procy. Radzę tylko przed każdym przyspieszeniem uprzedzić o tym współpasażerów. Inaczej czeka ich solidne uderzenie potylicą w zagłówek.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

To jedno z tych aut, które jest idealnie skrojone pod bardziej angażujące sekcje zakrętów, a konieczność dojechania do nich nie sprawia, że w głowie pojawia się myśl o jak najkrótszej drodze. Wręcz przeciwnie. GTS w dostojnym komforcie, sugerującym jedynie w tle swoją sportową naturę i otoczeniu Race-Tex (czyli charakterystycznej dla marki alcantary) odpowiednio się nami zaopiekuje.

Na pochwałę zasługuje także wyciszenie. Ten temat jest najczęściej poruszany przy elektrykach, gdy mowa o niskich prędkościach. Na Sport Turismo nawet autostradowe prędkości nie robią najmniejszego wrażenia.

Nie bez znaczenia w Sport Turismo jest także aspekt transportowy. Jeśli często jeździcie w komplecie albo potrzebujecie więcej miejsca, docenicie też większy bagażnik, niż w zwykłym Taycanie. W Sport Turismo jest on o 80 litrów większy i ma 446 litrów pojemności. Nie jest to wartość powalająca, szczególnie jeśli chodzi o kombi, ale pozwala zapakować dodatkowe torby, a przede wszystkim, duża klapa znacznie ułatwia do nich dostęp.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Inne nadwozie sprawiło też, że wyżej poprowadzono linię dachu. Efekt? Więcej przestrzeni nad głowami zarówno z przodu, ale przede wszystkim z tyłu. Choć z drugiej strony, mimo pokaźnych rozmiarów zewnętrznych (Taycan Sport Turismo liczy 4963 mm wzdłuż, 1966 mm wszerz i 1390 mm wzwyż), wnętrze jest ciaśniejsze, niż się tego spodziewałem. Dorosłe osoby mogą narzekać na brak przestrzeni, szczególnie jeśli z przodu podróżują wysocy pasażerowie. Siadając sam za sobą, miałem nieduży zapas na kolana, ale największym wyzwaniem było zmieszczenie stóp pod przednim fotelem.

Choć trasa do Gdańska nie była dla Taycana specjalnym wyzwaniem, to w chwili doczekania się porządnej infrastruktury, nawet dłuższe odcinki nie będą stanowiły problemu. W końcu porsche może przyjąć moc ładowania sięgającą 270 kW, a to oznacza wymierne uzupełnienie energii w czasie krótszym, niż doczekamy się naszej kanapki z pierwszej lepszej sieci fastfoodowej.

Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)
Porsche Taycan GTS Sport Turismo (2022)© fot. Konrad Skura

Na zakończenie powiem, że po kilku dniach obcowania z autem, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ma on znacznie więcej wspólnego z "prawdziwym porsche", niż reprezentacja crossoverów i SUV-ów marki z Zuffenhausen. Mimo bezemisyjnego napędu, prowadzenie oraz obcowanie z dopracowanym do doskonałości podwoziem, oszałamiającymi osiągami i specjalnie opracowanym dźwiękiem, podbijającym nawet redukcję dwustopniowej przekładni (co, uwierzcie mi, tylko nakręca spiralę łobuzowania) daje niezapomniane przeżycia. I co więcej, przekonuje do siebie nawet zagorzałych sceptyków elektryfikacji. Bo jeżeli tak ma ona wyglądać, to nie mam nic przeciwko.

Filip BulińskiFilip Buliński
Nasza ocena Porsche Taycan GTS Sport Turismo:
9/ 10
Plusy
  • Fenomenalne podwozie, które sprawdza się także w podróży
  • Niezłe zużycie energii
  • Świetne wyciszenie
  • Pokłady przyczepności, które zdają się być nieskończone
  • Mimo elektrycznego napędu, drzemie w nim prawdziwy duch Porsche
Minusy
  • Stosunkowo ciasna tylna kanapa
  • Wrażliwość napędu na spadki temperatury
  • Wysoka cena po doposażeniu
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/43]
Porsche Taycan GTS Sport Turismo
Rodzaj jednostki napędowej:Elektryczna
Liczba silników:Dwa
Typ napędu:4x4
Pojemność akumualora trakcyjnego: 93,4 kWh brutto (83,7 kWh netto)
Maksymalna moc ładowania (AC/DC):11/270 kW
Min. czas ładowania DC (5-80%):22,5 min
Moc maksymalna napędu:598 KM
Moment maksymalny napędu:850 Nm
Przyspieszenie 0-100 km/h:3,8 s
Prędkość maksymalna:250 km/h
Pojemność bagażnika:446 l
Pomiary:
Temperatura podczas testu:4-11° C
Zasięg (katalogowo):490 km
Zmierzony zasięg:380 km
Średnie zużycie energii (katalogowo):21-24,1 kWh/100 km
Zmierzone zużycie energii w mieście:18,2 kWh/100 km
Zmierzone zużycie energii na drodze krajowej:18,2 kWh/100 km
Zmierzone zużycie energii na drodze ekspresowej:23,8 kWh/100 km
Zmierzone zużycie energii na autostradzie:32,0 kWh/100 km
Ceny:
Model od:399 000 zł
Model od (dopłata "Mój elektryk" tylko z Kartą Dużej Rodziny):372 000 zł
Wersja napędowa:578 000 zł
Cena testowanego egzemplarza:823 900 zł
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (28)