Dopłaty do aut elektrycznych już gotowe. Jak je uzyskać i które modele mieszczą się w limicie?
Chętni na państwowe dopłaty do aut elektrycznych mogą spać spokojnie. Rozporządzenie weszło w życie. Aby otrzymać dotacje, trzeba jednak spełnić kilka warunków. Cena pojazdu nie może przekraczać 125 tysięcy zł brutto. Sprawdziliśmy, w jaki sposób uzyskać dopłatę i które modele warto wziąć pod uwagę.
28.11.2019 | aktual.: 13.03.2023 13:42
W czwartek 28 listopada 2019 roku weszło w życie rozporządzenie Ministerstwa Energii dotyczące wsparcia zakupów nowych pojazdów ze środków Funduszu Niskoemisyjnego Transportu dla osób fizycznych niewykonujących działalności gospodarczej. Oznacza to, że przynajmniej na razie z rządowej pomocy skorzystają wyłącznie prywatni klienci, którzy mogą nabyć pojazd elektryczny za gotówkę lub sfinansować transakcję korzystając z kredytu.
Nie jest to dobra wiadomość dla przedsiębiorców, którzy przecież stanowią główną siłę napędową polskiego rynku motoryzacyjnego. Projekt Ministerstwa Energii, który miał w założeniach w znaczącym stopniu napędzić sprzedaż samochodów elektrycznych, póki co nie jest przeznaczony dla kluczowego grona klientów. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłości się to zmieni.
Zgodnie z obecną treścią rozporządzenia osoby prywatne mogą ubiegać się o dopłatę w wysokości 30 proc. wartości auta elektrycznego, z zaznaczeniem, że nie może być to więcej niż 37 500 zł brutto. Cena transakcyjna pojazdu objętego dotacją nie może natomiast przekraczać 125 tysięcy zł brutto.
Choć niewiele się o tym mówi - pewnie ze względu na niską podaż takich modeli - warto zauważyć, że w projekcie uwzględniono także samochody wodorowe. W ich przypadku kwoty są znacznie wyższe - dopłata może wynieść maksymalnie 90 tysięcy zł, a cena 300 tysięcy złotych.
Ci, którzy zdecydują się na skorzystanie z dofinansowania, muszą złożyć stosowny wniosek. W jego treści należy zawrzeć następujące informacje: imię i nazwisko oraz adres wnioskodawcy oraz markę i model, a także szczegóły dotyczące napędu pojazdu i kwoty jego zakupu. Wymagane jest również złożenie oświadczenia o nieprowadzeniu działalności gospodarczej. Czas pokaże, jak będzie to wyglądać w praktyce, lecz podejrzewamy, że większość dealerów pomoże przy niezbędnych formalnościach.
Dofinansowanie przysługuje jednokrotnie dla jednej osoby fizycznej lub osób fizycznych i jednego pojazdu pod warunkiem, że nigdy wcześniej nie korzystaliśmy ze wsparcia Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Co więcej, przejście przez sam proces zakupu i uzyskania dotacji nie oznacza, że możemy dowolnie dysponować naszym pojazdem. Właściciele takich aut nie mogą ich sprzedać przez co najmniej 2 lata od daty zakupu. Muszą też obowiązkowo wykupić ubezpieczenie. Ci, którzy naruszą te warunki, będą zmuszeni zwrócić kwotę dopłaty wraz z odsetkami.
Na razie trudno ocenić, jak duża będzie liczba chętnych do wzięcia udziału w rządowym projekcie. Wiadomo jednak, że fundusze są ograniczone. Zgodnie z rozporządzeniem wsparcie będzie udzielane do chwili wyczerpania środków Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Jak duże są to środki? Tego nie wiemy. Plany zakładają jednak kilka cyklicznych naborów wniosków. Jeśli więc nie skorzystamy z dopłat w danym naborze, nasz wniosek zostanie rozpatrzony w późniejszym terminie. Termin startu pierwszego naboru nie został jeszcze ogłoszony. Warto zauważyć, że dopiero wtedy będzie można tak naprawdę skorzystać ze wsparcia.
W związku z powyższym nietrudno domyśleć się, dlaczego program dopłat ograniczono wyłącznie do osób prywatnych, które stanowią margines potencjalnych klientów zainteresowanych zakupem pojazdów elektrycznych. W innym wypadku mogłoby po prostu szybko zabraknąć funduszy. W obecnej sytuacji można więc odnieść wrażenie, że dopłaty do aut elektrycznych stanowią bardziej zagranie PR-owe niż faktyczne narzędzie, które przyczyni się do znaczącego wzrostu sprzedaży pojazdów z tym rodzajem napędu.
Tym bardziej że podaż aut, które mieszczą się w limitach uwzględnionych w projekcie, nie jest zbyt imponująca. To głównie miejskie samochody segmentu B oraz kompakty. Polskie przedstawicielstwa niektórych marek, takich jak Renault, czy Nissan wprowadziły nawet specjalne oferty promocyjne, tylko po to, by ich auta znalazły się na liście pojazdów objętych dopłatą. Poniżej znajdziecie wszystkie modele:
Nissan Leaf
Promocyjna oferta Nissana pozwala kupić model Leaf za 118 tysięcy złotych, co po dopłatach da nam kwotę 82 600 zł. Obiecywany zasięg na jednym ładowaniu wynosi 270 km. Oferta dotyczy tylko pojazdów wyprodukowanych w 2019 roku z białym lakierem nadwozia i w podstawowej wersji wyposażenia Acenta.
Smart ForFour i ForTwo
Małe, miejskie pojazdy Smarta są wycenione na odpowiednio 96 900 zł oraz 98 400 zł. Realne kwoty zakupu wyniosą więc 67 830 zł oraz 68 880 zł. Zasięg jest mniejszy niż w przypadku Nissana. W zależności od konfiguracji jest to 160-180 km na jednym ładowaniu.
Peugeot e-208 i Opel Corsa-e
Choć różnią się marką i wyglądem, pod względem technicznym są to niemal identyczne pojazdy. Peugeot kosztuje 124 900 zł, a Opel jest o 410 zł tańszy, co po dopłatach daje kwotę około 87 tysięcy złotych. Obydwa modele mogą pochwalić się niezłym zasięgiem na poziomie 330 km.
Volkswagen e-Up!, Skoda Citigo iV oraz Seat Mii EV
Bazowa cena małego Volkswagena to 96 290 zł. Po dopłatach spadnie do 67 403 zł. Zasięg to maksymalnie 260 km. Jego konstrukcyjne bliźniaki to Skoda Citigo iV oraz Seat Mii Electric. Czeska propozycja obecnie jest objęta promocją, dzięki której bazowo kosztuje 73 300 zł. Oznacza to, że po dopłatach można ją kupić za nieco ponad 50 tysięcy złotych. Seat Mii nie został natomiast jeszcze wyceniony, choć na pewno nie będzie droższy od Volkswagena.
Renault Zoe
Największy zasięg, który wynosi aż 390 km i cena pozwalająca zmieścić się w limicie. 124 900 zł to dokładnie tyle samo, ile trzeba zapłacić za Peugeota e-208. Po dotacjach będzie to 87 430 zł.
Rynek samochodów elektrycznych w Polsce właśnie nabiera rumieńców. Trzeba jednak pamiętać, że to nie samochody dla każdego, a ich głównym ograniczeniem jest zasięg i dopiero rozwijająca się w Polsce sieć ładowarek.