Opel Manta powrócił jako GSe ElektroMOD. Ma manualną skrzynię i więcej mocy, niż się spodziewasz
Opel długo kazał czekać na swojego restomoda, którego - z uwagi na napęd - określa ElektroMODem. W końcu jednak szaty opadły i Niemcy pochwalili się nową-starą Mantą. Na pewno reinkarnacja nie wszystkim przypadnie do gustu, ale w kilku kwestiach Opel zaskoczył.
19.05.2021 | aktual.: 10.03.2023 15:47
Produkcję pierwszej generacji Opla Manty zakończono 46 lat temu. Teraz Niemcy postanowili wskrzesić stary model, zachowując w większości oryginalne nadwozie i pakując do niego nowoczesne rozwiązania. W ciągu ostatnich miesięcy zdradzano kolejne szczegóły projektu, ale teraz już wszystko jasne.
Opel Manta GSe ElektroMOD, bo taka jest jego pełna nazwa, ma łączyć ponadczasowy styl z nowymi rozwiązaniami, a co za tym idzie – elektrycznym napędem. Samochód powstał zresztą z uwagi na rosnący trend do budowania restomodów. Nierzadko także z napędem elektrycznym.
Nadwozie zostało w większości zachowane w oryginale. Usunięto jedynie zderzaki, dodano 17-calowe felgi Ronal, delikatnie zmieniony został pas tylny (dodano LED-owe światła), a przedni grill stał się cyfrowy. I to dosłownie.
Opel Vizor, który został zainspirowany Mantą A i jest wykorzystywany w nowych modelach marki (m.in. w Mokce i Crosslandzie) ewoluował do Opel Pixel Vizor. Oznacza to, że może wyświetlać napisy, komunikujące o elektrycznej misji auta czy napędzie, a także grafiki np. w postaci przepływającej manty.
A co z napędem? Sporo osób spodziewało się, że zagości tu - znany z innych modeli - 136-konny silnik. Okazuje się jednak, że Opel postanowił nieco podnieść moc. Elektryczna jednostka generuje 147 KM i 255 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Oznacza to, że jest to najmocniejsza Manta A w dziejach. Spalinowa Manta A osiągała maksymalnie 105 KM z 4-cylindrowej jednostki. Producent nie zdradza jednak, jakimi osiągami dysponuje odnowiony opel.
Kolejnym zaskoczeniem jest fakt, że moc przenoszona jest przez 4-biegową, manualną skrzynię biegów. Kierowca może jednak zdecydować się na automatyczny tryb jazdy. Napęd na tylne koła został zachowany jak w oryginale. Opel zastosował zestaw akumulatorów o pojemności 31 kWh, co ma pozwalać na przejechanie średnio ok. 200 km. Pokładowa ładowarka o mocy 9 kW ma zapewnić naładowanie baterii do pełna w ok. 4 godziny.
Sporo zmieniło się też w środku. Klasyczne zegary ustąpiły miejsca cyfrowym, a w centralnej części deski rozdzielczej wpasowano 10-calowy ekran multimediów. Dosyć oryginalne rozwiązanie pojawiło się też w kwestii nagłośnienia – tu zdecydowano się bowiem na głośnik między siedzeniami z łącznością Bluetooth firmy Marshall. Przy tym wszystkim zachowano też manualne otwieranie szyb korbą.
Nowe są także sportowe fotele z zachowaniem żółtych akcentów. Ukłonem w stronę historii jest zachowanie dopasowanej kierownicy Petri. Dopełnieniem jest spora dawka alcantary na podsufitce, desce rozdzielczej i boczkach drzwi.
Czy samochód będzie sprzedawany przez Opla? Raczej wątpliwe. Mowa tu bowiem (przynajmniej na razie) o pojedynczej sztuce. Z drugiej strony, pewnie nie brakowałoby chętnych na odrodzoną mantę.